Piękna i ciepła pogoda sprawiła, że na trasy wyjechały też i motory. Dwa z nich, za sprawą Czesia i Waldemara, dotarły do Lutola. Niestety, rybki na poczęstunek nie było, bo jeszcze śpią w jeziorze, ale kawa, to i owszem. Ryk silników na wjeździe był taki, że nie trzeba było zgadywać, kto nas odwiedził. Tylko Czesiek na swojej przeszło 360 kg maszynie może tylko tego dokonać. A fajnie, że nas odwiedzili, bo przynajmniej piwko można było spokojnie wypić .Oczywiście panowie na maszynach dostali tylko kawę. Czekamy teraz na ekipę (na motorach) z Poznania. Wyjazd z bazy na Lutolu nie był już taki głośny, ale za to ze śpiewem, który odprowadził panów na tych szalonych maszynach do opłotków. Na pewno jeszcze się spotkamy, bo sezon dopiero rozpoczęty.






