I TERENOWY RAJD ROWEROWY (wideo)

opublikowano

Kiedy? 21 czerwca miało miejsce spotkanie uczestników na wieczorku rozpoznawczym w Lutolu. Zapoznaliśmy się z także zespołem Blues „Plus -Minus” z Żar , rozpoznaliśmy dawno niewidzianych przyjaciół z Żar, Żagania, Poznania i Głogowa. Zapoznaliśmy się także z nowymi, nieznanymi dotychczas sąsiadami i sąsiadkami.

Program na najbliższe dni? Wieczorem – 21 czerwca – wieczorek rozpoznawczy, a 22 czerwca rajd rowerowy do Niesulic.

Pogoda? Począwszy od rzęsistego deszczu i silnego wiatru do słonka i nieba bezchmurnego. Oczywiście jak wiał wiatr i padał deszcz to z przodu i po oczach podczas rajdu i podobnie na koncercie. Niestety, nie mogliśmy zabrać ze sobą na rowery przenośnej plandeki, bo ta chroniła muzyków i sprzęt.

Trasa? Jakby nie można było, jak wszyscy normalni ludzie, na rowerach. Czyli, np. do Świebodzina z Lutola autostradą A2, a potem S3 i kawałek 8 km do Niesulic asfaltem i potem 3 dni odpoczywać. Ależ skąd! Po najgorszych asfaltach z dziurami, gdzie samochody boją się jeździć, po szutrach, koleinach, błocku, polami, wertepami i po trawie, a nawet kukurydzy. Taka to była trasa. Ale, ale -były także dmuchawce, latawce wiatr, maki, chabry, kukurydza, bór sosnowy, kaczki i czapla siwa. Machnęła tylko skrzydłami i coś tam po swojemuzaśpiewała, że leci ostrzegać wszystko, co żywe przed nami. Trawy bywały takie wysokie, że koła rowerów nie wystawały, Podobały się zapomniane aleje wielkich drzew i głazy, które w zadumie słuchały gitary Szymona. Tak było. A jak Szymon przestał grać, to echo i ptaki grały i niosły rowery nawet te bez przerzutek.

BOHATEROWIE? Też tacy byli. Bo to była jazda do krwi ostatniej. Dobrze, że Jurek poznał tajniki weterynarii i sprawnie razem z Jędrzejem założyli Basi opatrunek. Tylko jeszcze ich poganiała, bo ekipa już ruszała w drogę. Jurek jeszcze napomknął, że jak to się stało w Szczańcu, to trzeba spróbować starego sposobu leczenia wywodzącego się od nazwy miejscowości. Basia tylko machnęła ręką, że szkoda rozerwanych spodni, a reszta się zagoi. Waldek miał chyba z 10 propozycji żeby zamienić rower na Land Rowera ale z godnością osobistą za każdym razem odmawiał. Jak już tyle dojechałem, to dojadę do końca – tylko czy wytrzyma dolna część mojego ciała, to nie wiem – odpowiadał. Na każdym dołku daje mi znać żebym zszedł z rowera. Okazało się po drodze, że Waldek i tak miał stosunkowo młody rower, powojenny tyle, że bez przerzutek z siodełkiem antycznym – no bo Waldek, jak przystało na kolekcjonera antyków, musiał mieć coś z innej epoki.

Finisz? Niektórzy mówili, że dopiero się rozkręcili, a tu już Ołobok 4 km i meta. Finiszowali wszyscy na rowerach. Peleton zamykali :Waldek, Michał i Maja. Tempo znacząco wzrosło gdy Jędrzej zapowiedział darmowe lody u zaprzyjaźnionego sklepikarza. Zwłaszcza Wojtek na lody łasy chciał jeszcze szybciej dotrzeć do celu i trochę przyblokował ścieżkę rozpędzonemu tubylcowi. Ten nawet nie zareagował, wywiną kozła, przeleciał przez ławkę i próbował się osiągnąć pozycję pionową. Nie bardzo mu to wychodziło, bo zadziałały hamulce prostownicze w postaci pary na wydechu. Nie miał wyjścia, był przegrany w takiej sytuacji i nawet mocno nie protestował. Na szczęście nie trzeba było go składać pozostał w jednym nienaruszonym kawałku. Tak to bywa.

Po małej przerwie na lody w Ołoboku, po kilkunastu minutach cały rozciągnięty peleton zawitał na ranczu Basi i Jędrzeja. Waldek został złożony na leżaku, Jurek i Szymon poszli zobaczyć jezioro, a wszyscy po pół godzinie zajadali wspaniały żurek na tarasie daczy. Brawo Basia i spółka! To były niezapomniane chwile w gębach.

Powroty? Szymon ze Świebodzina miał pociąg do Poznania, i to za 50 min. Pojechał jako pierwszy, bo jeszcze musiał pokonać 10 km do stacji. Za nim udała się ekipa z Land Rowera z rowerami na przyczepce. Wychodzi na to, że wszyscy jechali na rowerach. Tyle, że niektóre rowery były bardziej mechaniczne. Szymona dogoniliśmy już w Świebodzinie. Pomachalismy mu na pożegnanie. Po pół godzinie przed Land Rowerem wyłonił się Lutol Mokry, a w kilka minut potem dołączyła reszta ekipy. Jeszcze i tutaj czekała niespodzianka – lody Cassate i w lampka prosecco. Toast pozwolił na oficjalne zakończenie ROWEROWEGO RAJDU LUTOL MOKRY – NIESULICE 2024. Do zobaczenia, do następnego razu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *