Majówka w Lutolu

opublikowano

W pierwszy majowy weekend członkowie i sympatycy Fundacji im. Maurycego Beniowskiego spotkali się w Lutolu Mokrym. Pogoda i humory dopisały, nikt się nie nudził.

W ostatni dzień kwietnia dojechali fundator i właściciel letniskowej posesji Jurek Romejko z wnukami Michałem i Mają oraz przewodniczący Rady Edward. Niespodziewanie przybył mecenas Szymon z Poznania. Wieczorem, z Warszawy pociągiem dotarła reżyser Kasia Trzaska z synem Bruno. Kolacja pod parasolem przedłużyła się nieco. Spożywano potrawy i kompot, a na gitarze grał i śpiewał polskie oraz hiszpańskie piosenki Szymon, który w nocy musiał opuścić Lutol.

1 maja od rana przygotowywano się do obchodów Dnia Święta Pracy. Udekorowano teren parkingu przydomowego flagami i balonami oraz instalowano portrety agresora Ukrainy Putina, które miały uatrakcyjnić festyn. W tzw. międzyczasie do Lutola zjeżdżali kolejni uczestnicy święta ludzi pracy.

W pochodzie, który przeszedł wokół posesji na plac festynowy uczestniczyło ponad 20 osób: Jurek, Michał, Maja, Karolina i Wojtek Romejko z Nowej Soli, Kasia i Bruno z Warszawy, Natalia i jej siostra Tania z synem Walerym z Ukrainy, Wojtek F. z żoną Asią i synem Aleksandrem z Żar i cztery osoby z Żagania. W trakcie festynu dojechał prezes Janek z Głogowa, którego podwiózł Andrzej z Krotoszyna. Przemówienie 1-majowe wygłosił z trybuny honorowej (dachu Land Rovera) Edward, po czym wszyscy uczestnicy wysłuchali utworów marszowych wykonanych na klawiszach przez Michała. Uroczystościom zza płotu przyglądało się dwoje sąsiadów z Niemiec. Dzięki gościom zza granicy święto miało charakter międzynarodowy.

Po pochodzie wszyscy brali udział w festynie, którego największą atrakcją były rzuty jajkiem i strzały do kolorowych portretów Putina. Największą frajdę miała suczka Lalunia, która zlizywała z nich żółtka i białka. Potem były zawody sportowe, mecz piłki siatkowej, koszykówki, tenisa stołowego, torlot i inne.

Oczywiście nie zapomniano o napełnianiu pustych żołądków. Natalia i Tania przygotowały kilkadziesiąt szaszłyków „po ukraińsku”, Edward smażył frytki z ziemniaków obranych przez obie Ukrainki. Były jeszcze, różne sałatki jarzynowe, śledzie, zupa, kiełbasa, ciasta i kompot z 4-5 owoców, który znikał w szybkim tempie, więc musiano gotować kolejne gary. Wieczorem była kolacja i śpiewy przy gitarze przez trącającego struny Jurka. Kto z Żar (żarł) i Żagania wyjechał gdy było już ciemno.

2 maja w Dniu Święta Flagi, Jurek zorganizował pieszą wycieczkę do Rogozińca (tam i z powrotem, blisko 20 km), w której wzięli udział także Wojtek, Michał, Maja, Kasia i Bruno. Natalia, Tania i Karolina pojechały do Zbąszynia na zakupy i plac zabaw. W tym czasie na słońcu wygrzewał się Edward i myślał co zrobić na obiad. Pomysł był tylko jeden – szaszłyki i frytki, które w dużych ilościach po powrocie z wycieczki spałaszowali jej uczestnicy.

3 maja w święto Konstytucji, na śniadanie zajadano się jajecznicą i leszczami, które rano złowił Jurek. Słońce nadal grzało i wracać do domów nikomu się nie chciało. Niestety, czas i obowiązki szkolne wygoniły Michała i Maję, których odwiózł ojciec Wojtek. Pod wieczór wyjechali Jurek z Edkiem. Reszta postanowiła wrócić w środę. Majówka zaliczona. Teraz czas na czerwcówkę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *