Dzień Szparaga w Lutolu

opublikowano

Dzień  Szparaga  w Lutolu przedłużył  się z jednego  do  trzech  dni,  bo  tyle  czasu zajęła  konsumpcja   tego  przysmaku  ofiarowanego  przez  Elwirkę  i Romka  dla  fundacyjnych  koleżanek  i kolegów  zgromadzonych  w  Lutolu. Były  szparagi  zawinięte   w  szynce, słonince, były i takie w  potrawce warzywnej z indykiem i  były z grila. Szczególnie  smakowały  w  potrawce  warzywnej  z  indykiem,  którą  to  przygotowali  wspólnie Danusia, Edward i Natalia. Niektórzy  jeszcze koniecznie  chcieli  szparagi widzieć  w  zupie  szczawiowej, do  czego na  szczęście  skutecznie  nie dopuścił  Jurek  dozbierając  szczawiu. Z  zupą  szparagową  poczekamy  na  Elwirkę, licząc na jej wolny czas. Edek  szalał  w  kuchni  polowej  serwując  zupę  w  trzech  wydaniach .  Sama  Ciocia  Jola  by  takiej  chyba  nie  zrobiła. „Jaja  Majora”  jakby  straciły  na  znaczeniu  przy  tylu  innych  przysmakach. No bo  tak samemu w domu człowiekowi  nie  chce  się  starać,  zje  szybko i  byle co. A tu, dla tylu fundacyjnych obieżyświatów  nie  wypada  podać  byle czego. Za  sprawą   Tomka i  jego drona poszybowaliśmy  na  wyspę  liczyć  kormorany,  a  widok  z  góry z  wysokości  300 m. tylko  potwierdził,  że  u  nas  jest  najładniej. Wszyscy  czekali  na  przyjazd  Szymona  i  Asi, którzy  na  rowerach  w  upał pokonywali dystans blisko 90 km. Nawet  prezes Janek  tylu  braw  nie  zebrał meldując  się  na  rowerze w Lutolu. Na  przywitanie Edward  odczytał  dla Szymusia  i Asi  przemowę, po której pozostało już tylko  wznieść  toast. Nasi kolarze  dostali jeszcze po  kobiałce  borówek na  wzmocnienie i piwko na pragnienie.  Przed  wieczorem  jeszcze  zdążyli  wypatrzeć z łódki  stado  dzików  z młodymi  płynące  jeziorem. Mieli  farta  i z  wypiekami  na twarzy   opowiadali  o  tym  wydarzeniu. Przyrodniczych  wrażeń  zresztą  było całe mnóstwo, bo i zawitał  orzeł  bielik, i żurawiki  przyleciały nad  domek. Były  też  czaple, dzikie gęsi, bóbr płynący jeziorem i  setki  kormoranów. Sportowy  turniej  składający  się  z  5  konkurencji  wygrała  para znanych  amatorów – sportowców Danusia  i  Jurek. Za  to  w  wieczornym śpiewaniu przy  kominku Szymon nie  miał  sobie  równych  serwując  piosenki  w  wydaniu  hiszpanskim. Był  to  jeden  z  tych  wieczorów, których  nie zapomina  się  nigdy. A to  też między innymi  za  sprawą  dosłownie  tysięcy fruwających  w  ciemności uklei  na  pasemkach  mgły. Szymon  mówił, że  choć  objechał  dookoła  świat,  to  jeszcze  czegoś takiego  nie  widział. Dzielnych  kolarzy  żegnała  nawet  mała Karolcia i  wszystko  byłoby  ok , gdyby  nie dziurawa  dętka w  kole  Szymusia. Powrót  do  Poznania  zapewniły  im PKP. Może i  dobrze  się  stało,  bo  upał  był zawrotny,  a  zawodnicy wyczerpani. Może innym  razem spróbują szczęścia.  Do zobaczenia…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *