10 lat minęło jak jeden dzień. A ten jedenasty rok zaczęliśmy w Nowym Targu na zaproszenie naszego przyjaciela Józefa Różańskiego. Pojechaliśmy tam, nie z pustymi rękami, w licznym gronie liczącym 24 osoby. Wybraliśmy się tam bogatsi w dorobek 10 – letniej przygody z Beniowskim i z jego odkryciami. Beniowskiego przedstawiliśmy w Nowym Targu poprzez odegranie fragmentu dramatu VON KOTZEBUE o ucieczce Beniowskiego z Kamczatki. Nasi aktorzy byli ubrani w przepiękne stroje, które przywiozła z Warszawy nasza pani reżyser Kasia Trzaska. Odegrane przedstawienie będzie częścią realizowanego przez nią filmu pt. „Być jak Beniowski”. Beniowskiego zaprezentował także dr Szymon Gredżuk w wykładzie na temat jego pracy doktoranckiej, obronionej na uniwersytecie w Japonii. Szymon na ręce prezesa fundacji złożył tę pracę doktorancką napisaną w języku japońskim. Pięknie o Beniowskim mówił także Edward Jabłoński i prezes Jan Manikowski.
Józef Różański podejmował nas w karczmie „U BORZANKA” tradycyjną kwaśnicą i zestawami serów góralskich. Jego przyjaciele przywitali nas muzyką kapeli góralskiej i przyśpiewkami góralskimi A że nas do śpiewów nie trzeba namawiać więc śpiewaliśmy wspólnie, oczywiście to co znaliśmy albo to, czego na poczekaniu się nauczyliśmy. Duże brawa zebrał Michał Romejko, który wystąpił przed liczną publicznością z koncertem na pianinie. Nalewka i śledziki Beniowskiego miały wielkie wzięcie. Czas tak szybko upłynął .że Szymon zmuszony będzie dokończyć swój wykład o pobycie Beniowskiego w Japonii w bazie na Lutolu. Stało się tak dlatego, bo lokal był otwarty tylko do 23h, a była już 23h30. Drugi dzień pobytu obfitował w wydarzenia na świeżym powietrzu. Byliśmy na spływie po Dunajcu i na spotkanie na Buflaku, gdzie Józek Różanski ma swoją bacówkę .Byliśmy też na spacerze po halach, zaglądnęliśmy do kapliczki z 1828 roku, zbieraliśmy grzyby i podziwialiśmy przepiękną panoramę Tatr w zachodzącym słońcu. Niewątpliwym gwoździem programu było zakończenie przez prezesa super maratonu na rowerze -40000km ,którego to ostatni kilometr przejechał nasz Janek właśnie dojeżdżając do bacówki na Buflaku. Prezes zebrał wielkie brawa. W zachwyt wprowadził nas rosół przygotowany przez Józka zrobiony na mięsie baranim, kapuście, marchewce i innych warzywach. Mięsko było potem opiekane na ognisku. Były też i pieczone ogniskowe ziemniaczki, i tradycyjny, duży, okrągły chleb z grubymi pajdami serwowany ze smalcem i ogórkami. Ogórkami zajmował się Edward i ukisił je wg. receptury Joli. Na bacówce zastała nas noc. Potem jeszcze zorganizowaliśmy małe spotkanie w pokoju gościnnym w pensjonacie, by rano rozjechać się do domów. Klimat spotkania najlepiej oddadzą załączone fotki. Oby 20 – lecie fundacji przebiegło w takim lub podobnym klimacie!