Tradycyjnie już pierwszy maja przywitaliśmy dobrymi humorami , pochodem , zawodami sportowymi i muzyką. Duet – Edward w roli prowadzącego i prezes Janek w roli I sekretarza rozbawił wszystkich do łez z trybuny – bagażnika Land Rovera .Po pochodzie rozegrany został finałowy mecz pierwszomajowy w siatkówkę i wszystko byłoby ok, gdyby nie piłka, która spadła do sąsiada. Sędzia więc przerwał mecz obwieszczając remis. Niestety grupa warchołów i pieniaczy przyjęła ten werdykt gwizdami, co zostało skrzętnie odnotowane w aktach owych podżegaczy. Salon główny Lutola zamienił się na chwilę w izbę pamięci i salę koncertową. Prezes Janek otworzył kącik Cioci Joli, który powstał za sprawą tych, co ją kochali, a wspomnienia o Cioci wycisnęły łzy u wszystkich zebranych. Na cześć Cioci w podniosłym nastroju Michał dał koncert na pianinie, a Maja na flecie. Potem „przyleciały” gołąbki ,oczywiście z garnka Danusi ,które szybciutko i w komplecie poleciały do nienasyconych brzuszków uczestników majówki. Potrawka jarzynowa z indykiem także zrobiła furorę, a Edward był dumny, że może kulinarnie zastąpić Ciocię Jolę. Dla zmarzluchów mam informację, że jeszcze rano przed pochodem nasz mors z Torunia – Kasia zanurzyła się w jeziorku przy Lutolu, a wszyscy za zmagania z deszczem dostali małe upominki, które przygotowali Bruno, Michał i Maja. Wprowadzona też została nowa dyscyplina w ping ponga. Nie punkty , tylko ilość odbić się liczyła. Maja w grze z Danusią odbiła 28 razy. Wszystkim należą się wielkie brawa za pokonanie zimna, deszczu, kwaśnych humorów i wszelkich niedoborów.