Piątek – 29.07.2011 roku
– krojenie kapusty, gotowanie bigosu i nieustanne konsultacje nt. mającego odbyć się nazajutrz spływu.
Sobota – 30.07.2011 roku
– zapisy, losowanie kajaków, próba wytrzymałości jednego kajaka w basenie, wręczanie pamiątkowych koszulek i znaczków, wspólne zdjęcie i wodowanie kajaków. Paaaddddaaa.
–
– pasowanie na „majtka spływu”
– wyczerpująca wyprawa wyzwala głód
– lotna premia – przystanek Trzciel
Sześć załóg szczęśliwie zakończyło spływ kajakowy. Warunki były trune bo padał deszcz. Śmiałkowie przepłynęli Obrą 12 km z Lutola Mokrego do Rybojadów. Spływ odbywał się pod patronatem Fundacji im. Maurycego Beniowskiego. Siódma załoga płynąca łódką wyposażoną w silnik elektryczny robiła za TV i dbała o puste żołądki wymęczonych podróżników.
SERDECZNIE DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM UCZESTNIKOM ZA UDZIAŁ W SPŁYWIE !!!
Wszystkie komentarze
Autor: | Marek Szczepański |
Tytuł: | Spływ kajakowy pod patronatem Fundacji – w deszczu ale wszyscy dzielnie |
1. Arkadiusz Nor (17.09.2011 09:09) | |
Oj zazdroszczę mimo deszczu 🙂 My z ekipą płyniemy teraz 22-23 Wkrą pod prąd, i niech pada, sprzęt skompletowany, będzie się działo. Serdecznie wszystkich pozdrawiam | |
2. Zofia,i jak się zgodzi,ale nie pytam czy się zgodzi ,to i Geniusz (29.08.2011 13:08) | |
Miło się ogląda teraz zdjęcia ze spływu siedząc w ciepłym pokoju i pijąc PEŁEN KUBEK KAWY. W pełni solidaryzuję się z Matyldą -było strasznie!W deszcz, wygoniły nas te 3 wariaty z domu i płynąc za nami łódką z napędem który pozwalał im na pełen relaks i oszczędzanie własnych mięśnie,nam kazali wiosłować jak galernikom w kierunku badylowatej wyspy, gdzie brakowało tylko sępów. Myślę ze gdyby ktoś chciał zawrócić to niechybnie zostałby skazany na dożywotnie wygnanie( właśnie na tę wyspę) , przez tych za nami…a więc posłusznie( UŚMIECHAJĄC się bez przerwy),płynęliśmy wyczerpani dalej i dalej…dożywianie było racjonowane ! kto płynął na samym końcu dostawał albo nic ,albo trochę kawy na dnie.Żywnością ten Prezes wolał nakarmić ryby, gdy rzucał ciastkami w nas wygłodniałych , walił nimi jak z armaty bijąc w twarz i gdzie popadnie.O tym by przeprosił nie było mowy! kto by śmiał się odzywać jak ten z szabelką , drugi z piłą wciąż mieli nas na oku.Tak było,a zdjęcia tylko to potwierdzaj | |
3. Filip (16.08.2011 15:08) | |
Świetnie, szkoda, że nas nie było 🙂 | |
4. MATYLDA (12.08.2011 21:08) | |
Jak by mi dali do zaLogi tego małego to napewno bym wygrała ten spływ.Ale wysoka komisja orzekła że dwóch niepływających nie może być w kajaku.Ale teraz staram się jak moge i już wannę /tylko w poprzek/ przepłynęłam.Na następnym spływie biorem do załogi tego małego twardziela ,dam mu paletki od pinponga ja łopatę i napewno wygramy. | |
5. Sylwia.R. Kajakarka ogrodowa:-) (12.08.2011 09:08) | |
Gratulacje dla wszystkich uczestników spływu. W szczególności dla najmłodszego uczestnika Michałka i jego wioślarza taty – Wojtka. | |
6. Marek Szczepański (04.08.2011 21:08) | |
Ten potwór w peruce i z szablą to ja byłem. Ciesz się Matyldo, że na „Majtka spływu” awans zdobyłaś bo łatwo nie było…tak było jak głód był a jak zima przyszła to i chłód był. Tak było… | |
7. MATYLDA (04.08.2011 21:08) | |
c.d.A pan Jurek przeciął te drzewo piłą ale ja już tego nie widziałam bo ze strachu popłynęłam na te wyspę miłości.Myślę sobie :majtki stare,biustonosza już nie mam niech się dzieje co chce.Na wyspie była kolonia kormoranów.Osrały mnie całą i bałam się żeby mi włosy niepowypadały.Wrazie czego to nałożę tę perukę od Beniowskiego, może mi pożyczy.Może i niebyłoby tak żle ale na koncu pan Jurek pod preteksrm pomocy wywracał wszystkie kajaki.Wleciałam do wody w której oprócz ryb były raki.Wystrzeliłam z tej wody już bez zadnej pomocy i z daleka od wody czekałam na wybawienie w postaci Sylwii ,która przyjechała po tych co przeżyli.Upchali mnie w bagazniku i wróciłam do bazy. A na koniec chcieli mnie otruć. Kazali mi jeść bigos którego przedtem nikt nie ruszył bo do niego było 10 kucharzy a ze mnie zrobili królika doswiadczalnego.Z tymi wariatami nigdy nic niewiadomo.Ale żyję Matylda | |
8. Matylda (04.08.2011 20:08) | |
c.d.No więc nie mogłam sobie poradzić z przepłynęciem przez zwalone drzewa.I wtedy ten zwyrodnialec w peruce i z szablą mnie dopadł.Szykowałam się na najgorsze nawet odpuściłam te ,,majtki,, i tak były stare.A on mówi ,że za odwagę należy się teraz kawa ,harbata i ciasto.Ale mnie tak szybko nie omamią , na ciastka teraz będą mnie brali. Zjadłam chyba ze cztery i czadu do Trzciela.Tam jest policja,ludzie to mnie obronią.Ale gdzie tam.Skończyłam spływ pod mostem.Fajne schronienie chociaz żle się kojarzy.Ale przypłynął pan Jurek ,ten z szablą i jeszcze taki prezes i kazali płynąć dalej do wyspy miłości.Stare zgredy , na silniczku płynęli. Na nastepnej przeszkodzie z drzewami to myslałam ze to już koniec ze mną.Pan Jurek rzucił się z piłą na mój kajak i myślałam że chce go przeciąć.Ale ostatkiem sił szarpnełam się i puściło.Tylko na konarach został mój biustonosz.I co powiem mamie.C.D.N. | |
9. MATYLDA (04.08.2011 02:08) | |
Ja Matylda bez zebrania materiałów już oswiadczam:Jaka ja gupia i dałam się nabrac Naciągneli mnie na ten spływ i jednak pojechałam .Najpierw miała być symboliczna lampka wina.Tylko dlaczego po tej lampce głowa mnie bolała.Z tego wszystkiego rano zamiast wiosła to wybrałam łopatę.Potem heblując tą łopatą dopłynełam dziurawym kajakiem do wyspy.Koło wyspy na łódce stał jakiś facet w peruce i wymachiwał szablą.Coś tam mówił ,że jest Beniowski,ale ja mu zbytnio nie ufałam.Modliłam się tylko żeby mnie nie trafił tą szablą.Faktycznie nietrafił ale za to trafił w kajak i zrobił w nim dziurę.Wszyscy uznali to za dobry znak a ten facet powiedział ,że przerobi mnie na majtka.Tego było już za dużo dałam dyla bo mama mi mówiła że na kajaku nie wolno ściągać majtek.Może bym uciekła tym oprawcom gdyby nie te holerne bobry.Przepraszam nie moge już pisać bo łzy mi kapią , jak się pozbieram to bedzie c.d. Matylda |